sobota, 5 kwietnia 2014

Mia- najgorszy wróg

Wiecie co?
Zważyłam się dziś. Nie sądzę, że jutro byłoby łatwiej.
Waga pokazała 67,8.
Tak, ważę najwięcej w życiu.
I dało mi to jeszcze większego kopa do działania.
Nie będzie histerii, płaczu, głodówek
Będzie wojna.
Nie jest ważne, czy po drodze przegram jakąś bitwę. Wojna, o kraj Akceptacji i Zdrowia, będzie należeć do mnie.
Skończą się docinki, komentarze.
Jestem silna. Potrafię.
Dlaczego jestem silna? Bo przez ostatnie 2 miesiące wymiotowałam tylko 2 razy. 
Coś Wam powiem.
Dwa miesiące temu ważyłam 67 kg.
Zanim zaczęłam wymiotować i się przeczyszczać w granicach 62. (kiedyś 59)
Przez bulimię przytyłam 5 kg. Od razu uprzedzam teksty w stylu "że wymiotowałam niedokładnie", czy coś, są bez sensu, bo ja akurat wymiotowałam aż ZBYT dokładnie (pozbywałam się również mikro i makro elementów, byłam więc super dokładna). Zresztą zwykle "dla pewności" popijałam jeszcze senes.
I co mi to dało?
Ano, na początku waga pokazywała mniej.  Bo się odwadniałam i pozbywałam strawionego już jedzenia (ps. cukry trawi się już w ustach).
I wtedy mój organizm się na mnie obraził. Zaczął magazynować tłuszcz, bo mogą nadejść "gorsze czasy", których zresztą naprzemiennymi głodówkami dałam mu zakosztować.
Czym może być to 0,8 kg ?
Może to okres? (mam jeszcze większy biust, i jakieś dziwne nastroje, więc to niewykluczone)
Przy bulimii przybywało mi po 2 kg miesięcznie (około).
Dwa miesiące, gdzie miewałam napady, i zwykle nic z nimi nie robiłam (pomijając te 2 akcje) przytyłam 0,8.
A nigdy nie zjadłam mniej niż 700 kcal, zwykle po 1200, chociaż napady miałam 1-2 razy na tydzień (po 3 tys kcal średnio).
Jest różnica.
To chyba najlepszy dowód, że wymiotowanie nie odchudza.

Chaotyczna Istotko, oczy mam takie chłodno zielonkawo- niebieskie ;)
To adresuję do wrednych, niewierzących we mnie osób:


Wiem, że mi się uda.
Już zbyt wiele osiągnęłam, by teraz przegrać.

10 komentarzy:

  1. Ja dzisiaj weszłam na wagę po wczorajszej uczcie z pizzą, jak tylko oczyściły mnie środki przeczyszczające. Wiem, wiem, i tak wiele we mnie zostało, ale mimo wszystko - zaczynałam bloga z wagą 66,5, spadło już do 65,6, a waga mi dziś pokazała 67,5 <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Najpierw usunęło mi 3/4 powyższego komentarza, a teraz nie mogę dodać też kolejnego w całości - co jest do cholery?

      Spróbuję napisać to znowu, ale jako, że to trzeci raz, może wyjść różnie:

      To, co napisałam o wadze to był dla mnie dość mocny policzek. Więc w sumie jesteśmy w tej materii w podobnej sytuacji i doskonale Cię rozumiem. Dość tej stagnacji, pora by waga zaczęła spadać, a centymetry lecieć w dół. Gratuluję tego, że w ciągu ostatnich 2 msc-y wymiotowałaś tylko 2 razy! To niemałe osiągnięcie i musiało Cię wiele kosztować. Zobacz, jaka jesteś silna, powinnaś być dumna z tego powodu. Wierzę, że potrafisz zażegnać tę dziwkę Mię całkowicie. (Tak swoją drogą Twój sposób wymiotowania był bardzo wyniszczający, musiało się to bardzo odbić na Twoim zdrowiu...)

      Dziękuję za motywujący komentarz u mnie. Ja również w Ciebie wierzę i chciałabym przesłać Ci takie mentalne ciepło <3 Trzymaj się kochana, wyjdziemy z tego z podniesionym czołem. Skończą się głupie komentarze. Jeszcze im pokażemy.

      Jeśli bym u Ciebie nie komentowała w najbliższym czasie - pochłonęła mnie nauka najpewniej, bo mam spore kłopoty w szkole i staram się ogarniać. Nie znaczy to, że nie będę czytać co u Ciebie, pamiętaj o tym! Ściskam <3

      Usuń
  2. Naprawdę 0,8, to dla Ciebie coś ważnego? Wydaje mi się, że nie masz się czym przejmować. Może wypiłaś więcej wody niż zwykle, albo tak jak mówisz - okres. Będzie dobrze ;)
    Gratuluję sukcesu co do wymiotów. Wiem, jak trudno jest tego nie robić, tym bardziej, że to cholernie uzależnia...
    Trzymam za Ciebie kciuki ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana oczywiście, że wymiotowanie nie odchudza, wręcz przeciwnie. A tę 0,8kg to może być wszystko. Wystarczy dzień wcześniej zjeść coś bardzo słonego i wtedy masz zastój wody ;) nie przejmuj się tym. Masz zajebistą motywację. Ruszaj na wojnę i publikuj info o wygranych bitwach :) Uda Ci się na pewno. Wierzę, wspieram i czekam na wiadomości od Ciebie. Trzymaj się chudo! xoxo :* :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale masz motywacji w sobie kochana.
    W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak trzymać kciuki za Ciebie ! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wierzę, że ci się uda! Motywacja, to podstawa, a ty masz jej w sobie dużo:)
    Zapraszam cię do mnie:http://i-want-to-have-control.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Dasz rade,nie poddawaj się.
    Powodzenia i zapraszam do mnie ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiem, że dasz radę! A my jesteśmy tu po to, aby Cię wspierać :)
    Ja mam takie oczy nie wiadomo jakie. Brązowo-zielono-niebieskie zależy pod jakim kątem patrzeć i jak intensywnie. Choć moim zdaniem to jest raczej taki zielony ( w dowodzie tymczasowym mam piwny, ale OK) :P
    Pozdrawiam =]

    OdpowiedzUsuń
  8. mam to samo, przytyłam od kiedy przyplątały do mnie się bulimiczne nawyki.. dno.. w końcu to choroba a nie dieta cud. warto walczyć z ochotą na wymiotowanie...

    OdpowiedzUsuń