poniedziałek, 31 marca 2014

1/14- nie jest źle, mam siłę walczyć

Witajcie Kochane!
Dziś dzień 1/14, czyli pierwszy dzień postanowienia o "byciu grzeczną". Dzień wykonany tak, jakbym chciała.
Mój dzisiejszy bilans:
-omlet-200 kcal
-pierś z kurczaka z sosem- 280 kcal
- tuńczyk- 140 kcal
- surówka marchewkowa- 80 kcal
- 2 szklanki mleka- 200
900/1000 kcal w podsumowaniu dnia.
Całkiem nieźle.
Nawiązując do Waszych komentarzy:
Red Queen, ja jeszcze nie wygrałam z bulimią. Przede mną długa droga. Walczę każdego dnia, a poza tym bulimiczka zostanie bulimiczką na całe życie. Niestety, chora będę zawsze, mogę po prostu nie mieć napadów i nie rzygać.
A co do tej weryfikacji obrazkowej- pytanie kieruję do wszystkich-  bardzo chętnie to wyłączę, tylko jak?
Jestem totalną niemotą  jeżeli chodzi o komputery. ;)


Mam postanowienie: być chudszą do 18 urodzin (październik). Jeżeli będę grzeczna to nagrodą będzie mój pierwszy tatuaż :)
Marzę o tatuażach od podstawówki. Niektórych to szokuję, ale to moje marzenie. Po prostu tatuaże to część mnie, nie da się o tym inaczej powiedzieć.
Nie martwię się tym jak będę wyglądać na starość- prawda jest taka, że i tak zbrzydnę. ;)
No i wiadomo, nie wytatuuję się przecież cała, nie będę wyglądać jak przybysz z innej galaktyki .


Dziewczyna z drugiego zdjęcia, ma jak widać rękawek (można kupić przez internet) to dobry pomysł dla osoby niezdecydowanej.
Ostatnio mam fazę na czerwone włosy ;)
Jeżeli moje się trochę wyleczą, to na pewno zmienię ich kolor. No i muszą urosnąć, bo jak kiedyś pisałam ich utrata to jedna z najgorszych pamiątek mojego "anty-odchudzania".


niedziela, 30 marca 2014

Trochę o mnie i moim odchudzaniu

Na początek chciałabym z całego serca podziękować Dziewczynom za komentarze :**
Bardzo się cieszę z Waszego wsparcia.
Czy moje odchudzanie jest rozsądne?
W zasadzie tak. Jestem na diecie 1000 kcal, w weekendy 1200, ale z założeniem, że cokolwiek by się nie działo NIE MOGĘ jeść mniej niż 700.
Miałam kiedyś styczność z pro aną.
I bardzo, bardzo tego żałuję. Chciałabym przestrzec Was byście nigdy się do tego ruchu nie zbliżały.
Chciałam trochę schudnąć- szybko schudnąć.
Efekty są takie, że przytyłam.
Ale najgorsze jest to, że wpadłam w bulimię.
Może nie trafia do niektórych to, co mówią anonimowe, tendencyjne, głupie artykuły w gazetach. Naciągane historie z TV.
Do mnie też to nie przemawia. Ani trochę.
Powiem Wam jakie są konsekwencje bulimii, które ja zaliczyłam.
Bez żadnego naciągania.
Miałam kiedyś piękne, długie do łopatek, gęste czarne włosy. Dziś nie sięgają nawet końca twarzy. Brałam witaminy. Łykałam ich bardzo dużo, starałam się, by pomimo niskiej kaloryczności dostarczać sobie białka. Nie jestem w stanie zapuścić paznokci, a nigdy nie oszczędzałam na odżywkach. Bardzo pogorszył mi  się trądzik. O tym, że napady powodowały ból brzucha, głodówki omdlenia, ciągłe uczucie zimna, brak sił na cokolwiek chyba nie ma sensu wspominać.
Wymioty i łykanie tabletek przeczyszczających zrujnowało mi zdrowie. Nieprzespane noce... Nie wiem co było gorsze. Wyrzuty sumienia, czy ból brzucha?
A może wizja ciała, które rozrastało się w moich oczach?
 Mierzyłam się i ważyłam po kilka razy dziennie. Potrafiłam się obudzić w nocy, by sprawdzić obwód talii.
Przełom w moim życiu był cholernie banalny.
Siedziałam po niemal nieprzespanej nocy (dzień wcześniej zaliczyłam ok 300 kcal- niemoc zaśnięcia z głodu jest straszna) i myślałam przerażona, że waga wskazuje o 100 g więcej niż poprzedniego dnia. Nie trafiał do mnie argument, że jestem tuż przed miesiączką. Myślałam, ze to kara za napad sprzed 2 dni. Pamiętam ten dzień bardzo dobrze z powodu bólu gardła, który zresztą był efektem wymiotów. Taki ból z czasem potrafił się trzymać nie kilka godzin, a dni.
Starałam się zająć swoją uwagę czymkolwiek. Słuchać muzyki.
Nie wierzyłam nigdy, że piosenka jest w stanie zmienić życie. Widać jest. W najgorszym momencie, kiedy byłam tak cholernie zmęczona życiem usłyszałam "Lazy Bones" Green Day. (zresztą mój ulubiony zespół).
Uznałam, że nie dam tej suce Anie, ani Mii tym bardziej, dać się zabić.
Wywaliłam wagę pod szafę. Nie dotykam jej do tej pory (już ponad 2 miesiące :) )
Zdaję się na cm. Chcę widzieć, czy chudnę. Nie wariować z powodu cyklu menstruacyjnego.
I nigdy się nie głodzić. Nigdy.
Napady czasem się zdarzają, ale walczę z nimi. Zresztą nie są takie jak kiedyś. Jest różnica między zjedzeniem 7 tys kcal a 3tys, no nie?
Zmienił się też wygląd wymarzonego ciała.

Dziś marzę o takim wyglądzie,
Szczupłej sylwetce, ale jednak sylwetce zdrowej kobiety.
Przypomniałam sobie o rzeczach, które kocham.
O rockowej muzyce, o tatuażach...
Po prostu żyję.
Ale moja droga do zdrowia jest daleka. Mam marzenie: Wytrzymać 14 dni bez napadu. Na razie stawiam je sobie za cel :)
Będę tutaj to wszystko opisywać.
Wzloty, upadki (dziś się zdarzył ;( ).
Dobranoc, kochane :**


Witajcie!

Mam na imię Ala.
Odchudzam się.
Walczę z własnymi słabościami.
Postanowiłam założyć tego bloga, by pokazać Wam moją walkę o wymarzoną, szczupłą sylwetkę i dodatkowo się zmotywować. Mam zamiar codziennie dodawać bilanse, raz na dwa tygodnie się mierzyć i upewniać się, czy mnie ubywa.
Proszę o nieco wsparcia i dopingowanie!
Pozdrawiam :)