sobota, 12 kwietnia 2014

Cichy głos z dna piekieł

Od dwóch dni siedzę w piekle.
Znowu.
Wczoraj...
Było dobrze. Do 18-tej, aż ojciec nie wrócił z roboty. I aż nie wyczułam od niego alkoholu. Ile on już nie pił? Ponad rok czasu.
Rok, kiedy z każdym dniem myślałam, że TO już nie wróci.
 Wróciło.
Mama mówiła, że jak znowu zacznie to bierze rozwód.
Tylko, że on pije odkąd pamiętam. Z przerwami- ta była jak do tej pory najdłuższa.
I co? Nic. Matka zostaje, bo "szkoda jej domu". Fakt. Nie bije, nie znęca się. Po prostu pije. Czasem powie kilka raniących słów.
Tylko tyle.
Najpierw płakałam. Potem stwierdziłam, że mam to gdzieś.
Ale czarę goryczy przelała matka, którą wzięło na zwierzenia. Mówiła, jak to żałuje, że kiedyś się nie rozwiodła, jak teraz byłoby jej ciężko ułożyć sobie życie....
Potem temat przeszedł na mnie. Że teraz ja będę miała predyspozycję do takich problemów. Że też mogę pić. I ile złych rzeczy mam przez ojca... Mój wzrost (jej zdaniem to katastrofa), bo ojciec wysoki, ja wysoka... Że przez to pewnie będę sama. Że wszystkie moje wady, to właściwie jego wina... to, że mam taką, a nie inną sylwetkę (gruba, wielkie ramiona) I nawet nie mogę założyć obcasów, bym wyglądała na szczupłą, bo będę jak wieża, że w jakiś sposób się na nim wzoruję.
Nie miałam siły tego słuchać.
Od bólu, który mi zadała, chciałam po prostu uciec.
Uciekłam, prosto do kuchni. Otworzyłam lodówkę, szafkę ze słodyczami...
Ucztowałam, siedząc na zimnej podłodze w kuchni.
Mniej więcej w połowie zaczęło mi odbijać jeszcze bardziej.
Wszystko, co jadłam przeżuwałam i wypluwałam. (debilka)
Potem, uznałam, że nie będę wymiotować (a zjadłam wcześniej bardzo dużo) za chwilę zmieniłam zdanie. Łazienka była zajęta. Chciałam czekać, ale z bezsilności położyłam się do łóżka. Miałam niemal bezsenną noc.
To, że tyle jem jest źródłem wszystkich problemów. To moja wina. Że nie jestem dostatecznie dobrą córką, by matka była ze mnie dumna. To moja wina, że ojciec pije.
Nie wiem, kiedy zasnęłam.
Kiedy był już ranek (dzisiaj) wypiłam kawę z mlekiem.
Ojca nie było.
Matka znowu chciała rozmawiać.
I znowu się zaczęło. Tym razem chciała rozmawiać już tylko o mnie. O tym, że nie mam chłopaka.Porównywała mnie do moich ślicznych, niskich koleżanek O tym ile ważę. Potem niby w żartach, powiedziała, że muszę zważyć się przy niej (ona myśli, że ważę 63-64 kg, bo kiedyś mówiła, że nie wolno mi dopuścić do bycia ponad 65 kg grubasem<jej słowa>).
Wtedy nie wytrzymałam.
Pytałam, czy do niej dociera jak mi jest ciężko. Czy zdaje sobie sprawę, jak to jest każdego dnia walczyć, by nie wymiotować. Moja matka wie, że mam bulimię. Miałam nawet iść do psychologa, ale w końcu na moje jedno słowo, nie poszłam (jej zdaniem, to miejsce dla wariatów i bardzo pasowała jej to, że nie chcę iść)
 Łzy płynęły mi po policzkach.
Na to ona powiedziała, że może faktycznie przesadziła. I, że mówi to, bo mnie kocha.
-Wiesz, co możesz zrobić z tą miłością?- powiedziałam i wyszłam z pokoju.
Do kuchni. Znowu jadłam. I pobiegłam prosto do kibla. Tak, rzygałam. Najpierw zjadłam jeden deser czekoladowy, który niemal natychmiast zwróciłam, potem jadłam dalej.
Kuchnia-kibel-kuchnia-kibel-kuchnia-kibel....
Kurwa.
Dwa miesiące sukcesu (z dwoma małymi wpadkami) poszły się jebać.

Przepraszam wszystkich, których zawiodłam.
Wrócę, jak ogarnę dupę.




8 komentarzy:

  1. Rozumiem, jak niewyobrazalnie ciezko musi ci byc. Ale w zadnym wypadku nie osadzaj siebie o picie ojca! Nie cierpie, kiedy rodzin zamiast wspierac, doluje, ale tak niestety jest. W emocjach napady sa jeszcze czestsze, wiec sie tak nie przejmuj! Nie rozumiem w czym jest problem, ze jestes wysoka, ja sie co wieczor modle zeby miec jeszcze chociaz 2cm wiecej, zrobilabym wszystko zeby urosnac!!!:( glowa do gory kochana, nie poddawaj sie, udowodnij matce, ze jestes silna!

    OdpowiedzUsuń
  2. To przecież nie Twoja wina, że odziedziczyłaś wzrost po tacie. Nie możesz wierzyć w to, że będziesz taka jak on, a po za tym, nie możesz dać sobie tego wmówić! Ty decydujesz jaka jesteś i kim jesteś. Zapamiętaj to.
    A jeszcze do wzrostu. Wiesz ile dziewczyn, chciałoby mieć taki wzrost jak ty? Setki. Tysiące. Miliony.
    Bądź silna i nie poddawaj się. Udowodnij, ze możesz być taka jak chcesz =]

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana. Nie. Wolno. Ci. Obwiniać. Się. Za. To. Co. Się. Dzieje. Rozumiesz? Nie wolno. To bezsensowne i do niczego nie prowadzi, tylko jeszcze bardziej się zdołujesz. Nie myśl, że gdybyś była inna wszystko by się zmieniło. Nie zmieniłoby się. Nie oskarżaj siebie za błędy innych.
    Nie słuchaj mamy. Myślę, że chce dobrze, ale po prostu jej to nie wychodzi. Nie przejmuj się jej słowami. Może szczera rozmowa by Wam dobrze zrobiła? Nie taka, w której tylko ona będzie mówić, ale taka, podczas której Ty też się otworzysz.
    A wzrost? Wiesz, ile kobiet marzy o takim wzroście? Ile facetów lubi wysokie dziewczyny? To tylko otwiera przed Tobą mnóstwo możliwości.
    Nie poddawaj się. I nie wymiotuj, bo to wyniszcza organizm, tylko sobie zaszkodzisz. Jasne, wiem, że po napadzie to trudne, ale tylko sobie zrobisz większą krzywdę. teraz upadłaś, ale się podniesiesz, trzymamy wszystkie za Ciebie kciuki.
    Trzymaj się, kochana. Wszystko będzie dobrze, jesteśmy z Tobą :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To będzie długi komentarz.
    Nawet nie wiem jak zacząć - wiesz, że mam łzy w oczach? Pewnie, kiedy się rozpiszę trochę bardziej, te łzy będą już żłobić moje policzki... Jestem w stanie wyobrazić sobie to, co czujesz. Jestem i dlatego doskonale Cię rozumiem. Sama tkwię w pewnej domowej paranoi, choć nieco innej - ale na każdym kroku mam podcinane skrzydła, i kiedy jest mi ciężko, jeszcze je jestem za wszystko obwiniana. Jakby drugi człowiek nie miał na tyle wyrozumiałości, żeby wyobrazić sobie, że Ty też masz uczucia? Brzmi znajomo, prawda?

    Kochana, nie możesz dać się tej paranoi. Nie daj sobie wmówić tego, co nie jest prawdą. Twoja waga przy Twoim wzroście - to po pierwsze - nie czyni Cię grubą. I Ty doskonale wiesz, że nie jesteś żadnym grubasem. (!) Co do Twojego wzrostu - moim marzeniem jest mierzyć tyle co Ty, ale sobie 5cm nie dorysuję... A do tego wysokie buty jeszcze. O tak, chude i wysokie wieże są piękne! Są jak arcydzieła! Masz wzrost modelki. Jak już będziesz zbliżać się do upragnionego celu - będziesz wyglądać z dnia na dzień coraz bardziej perfekcyjnie. A po osiągnięciu celu, będą mówić, że jesteś za chuda. A czy Ty sama lubisz swój wzrost? Ja sądzę, że powinnaś być z niego dumna. Nie pozwalaj sobie na to, żeby rodzicielka Ci cokolwiek wpajała.

    Przykro mi, że przegrałaś z bulimią. Przykro mi, że nie masz wsparcia od najbliższych. Przykro mi, że Twoja mama nie rozumie, czym jest bulimia i zamiast Ci pomóc, dobija Cię jak tylko może... Ta porażka musi Cię bardzo boleć. Mnie też ona boli, tym więcej, że wiem, jak to jest. Dałaś mi tak wiele wsparcia i staram się znaleźć jakieś ciepłe i dobre słowa, które mogłyby Ci pomóc... (bosh, czemu jestem ciągle takim psychicznym gunwem?) Bo co mam powiedzieć - "będzie dobrze"? Ot tak sobie, bez wysiłku, dobrze nie będzie. To, co robi ze swoim życiem Twój ojciec, nie jest zależne od Ciebie (NIE JEST TEŻ TWOJĄ WINĄ!). To samo z matką - ona decyduje, jak żyje sama za siebie. Ale jeśli chodzi o Twoje życie - tutaj wyborów dokonujesz Ty. I ja wierzę, że jesteś silna. Wierzę,że dasz radę. Tylko nie daj się zwariować. Dbaj o siebie. To bardzo boli, kiedy ranią najbliżsi, bo traktują w ten sposób jak ścierwo Twoją miłość do nich i Twoje starania, ale obwinianie się jest naprawdę g ł u p i e... Mama Cię kocha, po prostu ma takie a nie inne podejście. Po prostu Cię nie rozumie. Ojciec, na pewno kocha, ale ciężko mi się jakkolwiek co do niego wypowiedzieć. Chyba zatracił sam siebie w którymś momencie swojego życia. Być może go nie ocalisz, ale możesz ocalić siebie. I o siebie walcz.

    Bądź silna. Jak lwica. Walcz o marzenia i o swoje zdrowie. Staraj się szukać tego, co pozytywne. Staraj się odpłacać miłością na plucie jadem. Nie ma co szarpać się o sprawy, które z góry są przegrane. Nie ma też, co psuć sobie życia przez to, co od Ciebie niezależne. Ślę tyle ciepła, ile się da. Wysyłam resztki swojego serca, mogę jeszcze dosłać kawałek mojej tłustej ręki albo tłustej nogi (aaaaaaaaaa!), no cokolwiek, ale cholera, błagam Cię, kochana, nie daj się! Nie zasługujesz na to, żeby przegrać. Teraz będzie trudno. Ale jeśli nie od razu, wierzę, że stopniowo wygrzebiesz się z tego... i wtedy wówczas - BĘDZIE DOBRZE. Bądź silna. Bądź silna. Bądź silna!

    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A my ciągle tu, czekamy na Ciebie. A moje roztrzaskane serce, cały czas życzy Ci jak najlepiej, cały czas ma nadzieję, że pokonasz wszelkie zło.

      Jesteś tam, prawda? Ja wiem, że jesteś. Nie pisz wcześniej niż jak poczujesz taką potrzebę.

      Po prostu piszę sobie ot. Po prostu piszę. Żebyś wiedziała, że jestem. 27281291 lat świetlnych od Ciebie, a nie obok, żeby Cię przytulić. Ale jestem. I nadal mam pewność, że zwyciężysz. Tylko potrzeba czasu.

      Trzymaj się.

      Usuń
  5. Wspolczuje Ci sytuacji w domu. A jesli chodzi o wzrost... szczerze mowiac wcale nie jestes jakas strasznie wysoka. Ja mam co prawda 3 cm mniej, ale w swoim bliskim otoczeniu mam dziewczyne... 15 lat i juz teraz 186 cm. Wzrost tez ma po tacie (ponad 2m). Nie jest wcale szczupla, ale bardzo wysportowana... trenuje profesjonalnie jeden ze sportow, w ktorym wzrost jest ogromnym atutem jesli nawet nie koniecznoscia... z drugiej strony napewno nie bedzie jej w zyciu latwo sie ubrac (niech ktos mi pokaze szpilki w rozmiarze 46!) Mimo to nigdy nie slyszalam, zeby sie tym przejmowala. Tak poprostu jest. Ciesz sie z tego, z czego mozesz sie cieszyc. Dopatruj sie w zyciu pozytywow, inaczej unieszczesliwisz siebie sama bez pomocy niezyczliwych Ci ludzi.
    Trzymaj sie

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak mi przykro, że znalazłaś się w takiej sytuacji. Nawet nie potrafię wyobrazić sobie co musisz przeżywać. Często jest tak, że dzieci przejmują błędy po rodzicach. Dlatego twoja matka, zdaje sobie sprawę, z tego jak to musi cię boleć. Na pewno martwi się o ciebie na swój własny sposób. Boi się o ciebie, to pewne.
    Masz wzrost modelki, która nie jedna dziewczyna by ci pozazdrościła( jestem jedną z nich). Więc nie powinnaś się z tego powodu smucić. Przy takim wzroście absolutnie nie jesteś gruba!
    Nie obwiniaj się za taką atmosferę w domu. To nie twoja wina!
    Walcz kochana, nie daj się!
    Trzymam za ciebie kciuki, i ściskam bardzo mocno<3
    Uważaj na siebie:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Głupio mi to napisać, ale Twoja mama ma problem i to ewidentny. Masz 178, ważysz 66kg, to sporo niżej od wzrostu, jesteś wysoka i jest multum osób, które Ci tego zazdrości (np. ja), przez mój kompleks mniejszości w wieku 22 lat zaczyna mi się robić deformacja stopy od ciągłego noszenia obcasów. Twoja mama zachowuję się nieodpowiedzialnie i nie umiem sobie tego nawet wyobrazić!

    OdpowiedzUsuń